środa, 30 grudnia 2015

pakowanie zakupów

Znalazłam i muszę się z Wami podzielić tą nowiną. Ale po kolei. Jadąc do większego sklepu nie zawsze mamy stoisko z mięsem i wędlinami, gdzie nie ma opakowań. W dyskontach to już duży problem, bo wszystko leży w pudełkach, a sklep jest w 100% samoobsługowy. Jednak bardzo często w okolicach swojego domu znajdziesz mały sklep mięsny. A jak nie ma go bezpośrednio to wracając z pracy czy chociażby ze spaceru możemy znaleźć taką trasę, aby ów sklep się na niej pojawił. I nie jest to takie trudne jakby się mogło wydawać. Poniżej kilka propozycji:

1. Jeździsz wszędzie samochodem? Wciąż tą samą trasą? Nawet nie wiesz jakie nowe sklepy, restauracje czy miejsca otworzyły się tuż za rogiem. W wolnej chwili przespaceruj się po okolicy. Spędzisz miłą chwilę, dotlenisz się i rozejrzysz dookoła.

2. Ciężko ze spacerami? Wykorzystaj samochód. Po prostu zmień dotychczasową trasę lub poszukaj wokół miejsca pracy.

3. Popytaj osób w twoim otoczeniu. Niektóre wskazówki mogą być bezcenne. Ja ostatnio dowiedziałam się o budce z niepryskanymi warzywami od starego rolnika. Nie mają certyfikatów, ale na pewno ilość chemii jest w nich dużo mniejsza niż w marketowym jedzeniu.

4. Wujek google prawdę Ci powie. Wystarczy kilka minut. Wpisujesz miasto i ulicę po czym dodajesz pożądane miejsce, np. sklep mięsny czy sklep spożywczy.



Masz już pożądany obiekt. Aby zrobić zakupy idź ze swoimi słoikami lub innymi pojemnikami. Poproś o zapakowanie mięsa do nich zamiast do foliówek. Może na początku będą pytania i zdziwienie. Po pewnym czasie ludzie się przyzwyczają i nie będzie problemu.

Kilka lat temu zakupiłam zestaw plastikowych pojemników w IKEA. Było ich kilkanaście w różnych rozmiarach. Sprzedawane jako komplet służą mi do dziś. Duży około litrowy pojemnik jest na mięso oraz mniejszy około 0,4 l na wędlinę. Nie są idealne, ale będą ze mną do ich "zniszczenia". Później chciałabym się przerzucić na szkło. A ponieważ słoików  mam kilka na pewno nie będę miała z tym problemu.


poniedziałek, 14 grudnia 2015

pakowanie zakupów woreczki

Wszystko co "inne" drażni ludzi. Często też dziwi i złości. Generalnie wywołuje negatywne emocje. Wynika to z naszej niechęci do zmian. Wychodzenie ze strefy komfortu nie jest niczym naturalnym i powszechnie stosowanym. Ja jednak mam rok wychodzenia z utartych schematów, więc podejmuję różne niecodzienne wybory. Pieczywo jest jedną z rzeczy, która nie wymaga foliówki i sprawia mało zachodu przy pakowaniu i płaceniu.

Mam dwa rodzaje worków. Część jest typowo bawełnianych. Trzy z nich kupiłam w H&M. Pomimo, że są przeznaczone na bieliznę i ubrania to nadają się tak naprawdę do wszystkiego. Resztę uszyłam ze starej poszewki na kołdrę i zbędnych sznurków i sznurówek jakie miałam w domu. Druga część moich opakowań jest zrobiona z firanki. Dzięki temu widać co w nich jest bez otwierania. Jedna z czytelniczek zaproponowała także zrobienie worka na drutach. Bardzo ciekawy pomysł o którym nie pomyślałam. Z braku umiejętności można poprosić kogoś z rodziny z takim talentem lub popytać krawcowe. One czasem posługują się szydełkiem i drutami lub polecą nam odpowiednią osobę. Uszyją także worki w różnych wielkościach!

A poniżej wersja, którą można kupić w TYM sklepie.


środa, 9 grudnia 2015

Nagie z Natury

Jednym z wielu tematów moich zainteresowań są opakowania artykułów spożywczych. Przecież kupienie ryżu, makaronu czy fasoli nie wymaga torebki lub foliówki. Czyżby? Dopiero w 2014 roku część sklepów w Polsce wpadła na pomysł stref do samodzielnego nakładania sypkich towarów. Problem polega jednak na tym, że należy użyć... jednorazówki. Jeżeli przychodzi się ze swoim pojemnikiem jest już problem. Najczęściej nie kupimy tego co chcemy. (Nie, nie wymądrzam się. Wiem z doświadczenia.)

Biorąc przykład z Niemców czy Anglików pewna para postanowiła otworzyć sklep bez opakowań. Nagie z Natury, bo tak się nazywa, ma się dobrze. Klient może przyjść ze słoikiem czy innym opakowaniem i bez problemu zostanie obsłużony. Szkoda tylko, że część klientów nie ma nic ze sobą i biorą oni papierowe torebki do zapakowania zakupów. Według mnie mija się to z pierwotnym założeniem. Mam jednak nadzieję, że z czasem przewaga świadomych ludzi, przychodzących ze swoim opakowaniem będzie normą, a nie wyjątkiem.

Problem jest również cena. Pomijając fakt warszawskich cen w większości produkty te nie są tanie. Ja sama mając swoją wypłatę nie mogłabym kupować jedynie tam. Wiem, że eko. Wiem, że zdrowo i bez opakowań, ale po prostu mnie nie stać. Uważam, że każde zdrowe jedzenie, które jest też moim lekarstwem jak mawiali starożytni, powinno być tańsze od junk foodu. Skoro w Stanach są dotacje na mięso i kukurydzę to czemu nie przeniesie się tego na eko produkty i Zero Waste sklepy?! Znam odpowiedź i nie zgadzam się z nią.

Bea wielokrotnie powtarzała, że robi zakupy w tych samych sklepach od kilku lat. I mimo to, co jakiś czas słyszy, że nie zostanie obsłużona. Woła wtedy kierownika, który odmawia, a Ona prosi go do momentu, kiedy się zgodzi. Jest to męczące, ale przynosi zamierzony rezultat. Ja również się staram. Mimo mojej wielkiej cierpliwości, o której wszyscy mówią z podziwem, coraz szybciej się denerwuję.

Przykład. Dyskont spożywczy z darmowymi jednorazówkami. Podchodzę do kasy i wypakowuję owoce i warzywa z koszyka. Zważone. Wystarczy skasować, ja zapłacę, zapakuję do mojego plecaka i w drogę. NIE. Pani postanowiła mi to zapakować pomimo moich kilkukrotnych zapewnień, że nie potrzebuję jednorazówki. Aby zmieścić wszystko do plecaka i nie zgnieść na przykład bananów i tak musiałam każdą rzecz wypakować i włożyć do plecaka po jednej sztuce. Foliówkę przekazałam Pani do zapakowania komuś innemu zakupów. Jej mina wskazywała, że mam iść do... psychiatry.

Co zrobi taka osoba kiedy Unia wyda zakaz używania jednorazówek za kilka lat? Mam nadzieję, że się obudzi ze snu o dobrym plastiku.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Motywacja do działania - pakowanie chleba

Od jakiegoś czasu staram się kupować pieczywo, które nie ma żadnego opakowania i nie jest w jednorazówce. Noszę natomiast swoje małe materiałowe worki i duże torby. Wcześniej robiłam eksperyment z kupowaniem na przykład fasoli i mięsa. Bywało różnie. Co do pieczywa miałam wątpliwości. Zbyt długo nawet zwlekałam ze zmianą na Zero Waste. A tu takie zaskoczenie!

Od kilku tygodni nie wzięłam żadnej jednorazówki, a każde moje zakupy były przyjemne. Nikt nie pytał po co to wszystko. Nikt nie robił problemów, co było największym zaskoczeniem. Żadnego marudzenia pod tytułem "NIE, BO NIE". Ludzie to zaakceptowali i nie mam już odwrotu.
Ja też bałam się to zrobić. Po niemiłych doświadczeniach skrzydła nieco opadły i nie miałam ochoty słyszeć kolejny raz krytycznych uwag. Natomiast po upadkach mamy wzloty. Jeżeli wahasz się czy iść po chleb z własnym workiem to po prostu to zrób. Zaskoczy cię to w przyjemny sposób.

środa, 2 grudnia 2015

Producenci opakowań

Branże opakowań można zmniejszyć co najmniej o 90%. Zero Waste jest możliwe. Wystarczy nieco szkła, trochę metalu, bawełny i odrobinę plastiku na rzeczy długoterminowe typu meble czy samochód. Tyle z mojej strony. I ze strony Zero Waste Home czy Trash Is For Tossers. Ludzie to udowodnili, więc nie ma już wymówek. A teraz kilka absurdów w temacie:

1. Pasta do zębów. Pakowana w plastik i papier. Kiedyś jeszcze wszystko było zamknięte w folię. Absurd nad absurdami.
2. Roszponka/rukola/szpinak/każda drobna sałata. Włożona do pudełka z plastiku i zawinięta w folię. Rozumiem założenie, ale wykonanie to jednak nic dobrego.
3. Chusteczki. Często występuje tu problem, bo chcę kupić jedną paczkę i nie mogę. Muszę zabrać 10-cio pak, co wcale mi się nie uśmiecha. Już pomijam ekologiczność samych chusteczek, ale skoro od czasu do czasu je biorę to po co mi aż tyle. No i tyle folii.
4. Kawa. Szczelna folia chroni aromat kawy. Nie można się z tym nie zgodzić. Tylko po co jeszcze papier. Tak wiem. Dla reklamy. Zupełnie nie potrzebnie. A najlepiej iść do sklepu z kawą na wagę. Większy wybór, lepsza jakość i brak durnych opakowań.
5. Herbata. Pojedyncze torebki to absurd. Są wybielane chlorem, co nie tylko zmienia smak, ale również podtruwa nas powoli. Potem papier, a na koniec plastik. Więcej się nie dało?
6. Ubrania. Kupowaliście je kiedyś w dyskoncie? Aldi, Biedronka czy Lind od czasu do czasu sprzedają ubrania codzienne lub sportowe. Problem jednak polega na tym, że w środku włożona jest tektura do zachowania kształtu opakowania, na wierzchu kolejny papier ze zdjęciem, rozmiarem, opisem, a na koniec jeszcze wielka foliówka. I można by pomyśleć, że w sieciówkach jest lepiej. Nic bardziej mylnego...
7. Zabawki. Ilość folii i papieru nie pozostawia żadnych złudzeń. Ma być mega zapakowane i kolorowe, żeby dzieci chciały jak najwięcej, a producenci zarobili jak najwięcej.
8. Buty. Rozumiem jedno pudełko. Ale w środku jest jakaś lawina papieru.
9. Małe porcje. Kolejny absurd. Ryż, kasze, ciastka, cukierki, napoje. Wszystko co można zapakować w małe porcje wiąże się z wieloma plastikami i mnóstwem papieru. Tylko po co?
10. Elektronika. Mistrzyni marnowania ropy. Nic dodać nic ująć.

Producenci robią tak jak im wygodnie lub tak jak domaga się klient. Skoro odsetek ludzi walczących z plastikiem jest mały firmy nie zmieniają swoich utartych schematów. Zatem ja jako jednostka, mimo niechęci muszę kupić roszponkę w folii czy komputer w pudełku wyładowanym plastikiem. O ile ryżu kupuję co najmniej kilo czy herbaty piję mało i nie jest ona w pojedynczej torebce, to jednak ciężko jest u nas zdobyć rzeczy, które nie są zapakowane. Ale to już temat na inny wpis. O czym przeczytacie w najbliższych dniach.

poniedziałek, 30 listopada 2015

Auchan

W moim mieście (ok.180 tyś. mieszkańców) działa kilka centrów handlowych oraz wiele dyskontów
i hipermarketów. Generalnie jest to spora aglomeracja do której ciągnie wiele osób. Mogę śmiało powiedzieć, że pół województwa przyjeżdża tu do pracy, na zakupy czy po prostu odpocząć.
Jak wiadomo Auchan to ogromne centrum handlowe. Mają dużo i tanio, a poza tym tuż obok jest sklep budowlany, kilka sklepów sportowych w tym Decathlon (jeden z ośmiu w województwie) i mnóstwo innych atrakcji. To co piszę nie jest żadną reklamą. Po prostu stwierdzam fakt.

Ale czemu taki długi wstęp? Chciałam nakreślić skalę problemu. Jest duża jak miasto (w moim rozumieniu)
i jego sklepy. Jest to bowiem jeden z ostatnich sklepów z jedzeniem, który pakuje klientom przy kasie zakupy w jednorazówki i nie każe sobie płacić za to. Ponieważ ceny są dopasowane do każdej kieszeni ludzie ładują co tydzień do swoich koszyków wiele. Już pomijam fakt, że część jedzenia się marnuje,
a niepotrzebne gadżety, zabawki i ubrania lądują na dnie szafy lub po prostu w koszu.

Każde zakupy to według mnie średnio pięć worków. Jak wiadomo życie takiej jednorazówki liczone jest w sekundach lub minutach. Niefajne przyzwyczajenie, ale bardzo proste do zmiany. Większość osób wcześniej wie, że uda się na obrzeża miasta na duże zakupy. Jedziemy autobusem (darmowym) lub samochodem. Jesteśmy nastawieni na dźwiganie tego co kupimy i liczymy się z wielkim bagażem niezależnie od środka transportu. Wiadomo, że musi to być zapakowane, aby udało się wszelakie dobra dotransportować do domu. Skoro przed wyjściem na zakupy szykuję odpowiednią ilość pieniędzy czemu nie poświęcić 30 sekund na zabranie kilku materiałowych toreb?! Uniosą więcej niż jednorazówki. Z doświadczenia wiem, że wystarczą 3 do naprawdę sporej ilości towaru. Składają się w małą kosteczkę i bez problemu wejdą do torebki czy kieszeni. Kiedy pojedziemy samochodem sprawa staje się jeszcze prostsza. Można je mieć zawsze w bagażniku i po problemie. Dlatego zupełnie nie rozumiem brania reklamówki, która może nie przetrwać nawet drogi na parking przed sklepem. Czemu zatem sytuacja wciąż się nie zmienia?

czwartek, 16 lipca 2015

pieczywo

Uwielbiam tego bloga. Pokazuje, że wszystko co wydaje się niemożliwe tak naprawdę jest w zasięgu ręki. Po przejściach z pakowaniem mięsa miałam po raz pierwszy wrażenie, że nadszedł czas na chleb. Generalnie nie wyobrażałam sobie wrzucenia bułek razem z innymi produktami do moich wielorazowych siatek. Nie da się ich umyć przed zjedzeniem! Zobaczyłam jednak poniższe zdjęcie i postanowiłam zgłębić temat.



Już dawno chciałam zamówić różnej wielkości materiałowe worki. Ciągle jednak łudziłam się, że jeszcze nie są mi potrzebne. Kupiłam mały zestaw na przecenie w H&M, ale ciągle brakowało mi czegoś prześwitującego jak powyżej. Sprzątając w szafie odkryłam, że mam kilka worków uszytych ze starych firanek (do prania bielizny/delikatnych rzeczy) oraz worki na prezenty (oczywiście materiałowe!) w kilku różnych wielkościach. I tak oto bez problemu mogę kupić pieczywo nie używając jednorazówek.

A tak swoją drogą to przy ostatnim przeglądzie rzeczy pościelowych stwierdziłam, że mam nieużywane od lat prześcieradło, które mogę pociąć na różnej wielkości kwadraty/prostokąty i własnoręcznie uszyć takie worki. Dla chcącego nic trudnego. Ogarnęłam mojego lenia i przymierzam się do kolejnej zmiany :)

Zdjęcie

Hejt

Jakiś czas temu pod wpływem świetnej blogerki i kilku innych czynników postanowiłam chodzić do sklepów ze swoimi pojemnikami. Ponieważ muszę czasem do domu kupić mięso nadarzyła się świetna okazja do wypróbowania pomysłu. Przez trzy ostatnie miesiące kupiłam kilka razy fileta oraz fasolę i ryż. Konkluzja jest tylko jedna: hejt. Reakcje były różne, ale żadna niestety nie mieściła się w kategorii: pozytywne.
1. Ekspedientki patrzyły na mnie jak na nienormalną, co szybko przelatywało mojej uwadze.
2. Potem była drwina, że dziwny pomysł.
3. Na końcu oburzone reakcje.

PROBLEM:
Tak, pojawiły się problemy. O ile osoby nakładające i warzące moje zakupy obsłużyły mnie bez większych utrudnień to już panie przy kasie w wielkich marketach robiły problemy. Okazało się bowiem, że nie bardzo mogę wnieść swój pojemnik do sklepu i po prostu go wyjąć z torby. Takie same lub podobne są w sklepie i mam za nie zapłacić. Jedna z ekspedientek nawet podniosła na mnie głos oburzona zdarzeniem.

ROZWIĄZANIE:
Wymyśliłam zatem, że do sklepu będę chodziła ze słoikami na przykład po ogórkach. Te o pojemności 0,9 l nadają się idealnie na mięso. Mniejsze po dżemach mogą być na sypkie produkty. Nie można ich kupić więc nikt nie zarzuci mi, że coś wynoszę i nie chcę za to zapłacić.

CO DALEJ?
Zdarzyło mi się kilka razy spontanicznie pojechać do sklepu i nie miałam ze sobą pojemnika. Byłam także w sklepach, gdzie są jedynie gotowe, pakowane produkty i nie mogę kupić inaczej. Ponieważ wiedziałam, że nie dam rady być w innym sklepie ostatecznie kilka razy kupiłam potrzebne rzeczy. Postaram się jak najczęściej zabierać swoje słoje, bo wiem, że jest to wykonalne. Muszę jedynie bardziej przyłożyć się do PLANOWANIA listy zakupów w każdym tygodniu.

OBSERWACJA:
Dokładnie w tym samym czasie zauważyłam, że kilka dużych sieci sklepów robiło przebudowę swoich powierzchni. W centralnej części marketów powstały stresy, gdzie można samemu nasypać sobie kaszy, ryżu, ciastek czy fasoli. Jestem pod wrażeniem i mam nadzieję, że wszyscy pójdą za ich przykładem i będziemy mogli większość produktów kupić w ten sposób!

poniedziałek, 30 marca 2015

aaa

Praca, praca, praca, a poza tym duuużo ćwiczeń. Tak przebiegał mój ostatni miesiąc. W wolnych chwilach udało mi się obejrzeć parę filmików i przeczytać kilka artykułów. Ciągle przewija się jedno. Idziesz do sklepu po mięso i ser? Weź swój pojemnik! Nawet w dużych marketach są stoiska, gdzie Panie zważą kawałek mięcha bez opakowania i jak się uda to nawet go zmielą. Już nie trzeba specjalnie iść do małego, osiedlowego mięsnego.

Tak, tak ja nie jest mięsa. Ale moja rodzina je. Bardzo mało jak na przeciętnego Kowalskiego, ale co kilka dni się zdarzy jakiś drób czy wędlina. Idę zatem na zakupy i uwzględniam potrzeby innych. I tak się mocno w temacie ograniczyli, dlatego pewien sukces jest.

A wracając do zakupów. Nie będę kupowała mięsa z wolno stojących lodówek, które zapakowane jest już nie tylko w folię, ale i leży na tackach. Wezmę swój słoik i poproszę o włożenie, zakręcenie i naklejenie ceny. Przy kasie cierpliwie wytłumaczę co to jest i dlaczego tak robię. Tylko świadoma i MIŁA edukacja coś zdziała. Jak się wścieknę i będę pouczała niemiłym tonem nic się nie zmieni, a mogę nawet pogorszyć sytuację. I wiem to z doświadczenia. Ludzie nie lubią szybkich zmian oraz sytuacja kiedy są atakowani.

Za około miesiąc, kiedy uda mi się kilka razy spróbować podejść do tematu w praktyce i podzielę się doświadczeniami. Mam nadzieję, że zainteresowanie jest i nie tylko ja podejmę wyzwanie. Jeżeli macie już pierwsze próby za sobą to piszcie. Jestem ciekawa jakie są reakcje.

niedziela, 1 marca 2015

Jednorazówki

Ciepły letni weekend. Grill ze znajomymi. Jednorazowe tacki, kubki, sztućce. A potem wszystko fru do kosza i z głowy. Nie trzeba myć, nie trzeba nosić ciężkich talerzy i kubków. Nie pogubimy sztućców.
Jednorazowych naczyń używa się już wszędzie. Na piknikach, w restauracjach i kawiarniach. W urzędach, szkołach i prywatnych firmach. Pomimo segregacji odpadów, w Polsce większość jednorazówek ląduje na wysypiskach i oczywiście zalega. Zarówno firmy małe jak i duże postanowiły zająć się problemem.



W Polsce Pan Jerzy postanowił zająć się produkcją talerzy z otrąb. Jeżeli interesuje was jego historia zapraszam do obejrzenia krótkiego wywiadu w TVN, który znajduje się tutaj. A jak chcecie kupić jego naczynia to sklep firmowy jest tutaj.

Biotrem produkuje talerze płytkie i głębokie, wytłoczone z otrąb pszennych, które zostają w czasie produkcji mąki pszennej. Do tej pory większość "odpadu" była po prostu wyrzucana. Pan Jerzy postanowił nie marnować produktu i uratować swój podupadający biznes. Na jego talerzach serwują restauracje oraz przedszkola. Mnie udało się zjeść burgera na takim talerzu w Krowarzywa w stolicy. Talerz jest jadalny, ale jakoś nie spróbowałam. Zamierzam to nadrobić następnym razem.


poniedziałek, 23 lutego 2015

pakowanie zakupów 3.

Kupujesz jednorazówki w sklepach spożywczych? Oto jest pytanie. Ja kupuję jedynie w wyjątkowych sytuacjach. Czyli? Kiedy moja torba materiałowa ulegnie zniszczeniu, a ja nie mam w co włożyć zakupów. Kiedy ilość zakupów okaże się zbyt wielka i trzeba dodatkowej torby. Staram się jednak takich sytuacji unikać, dlatego miało to miejsce jeden raz. Kiedy jeszcze? W momencie niespodziewanej wizyty w sklepie i zakupów. Najczęściej biorę jednak mało i niosę to w ręce bez jednorazówki. Ostatni przykład to bardzo brudne produkty. Kupowałam banany, które były całe polepione od soku wychodzącego z ich końcówek. Na tyle było to męczące, że zapakowałam je w siatkę ze sklepu. A inni robią to na co dzień. Tylko po co?!

A jakie taśki używam? Zabieram ze sobą ogromną torbę materiałową, którą kupiłam już nie pierwszy raz w sklepie IKEA. Jest z tworzywa sztucznego, ale jakościowo posłuży wiele lat. Skąd wiem? Inną kupiłam u nich około 3 lata temu i służy do dziś. Dziur nie posiada, choć noszę w niej mega ciężary. Polecam je. Są składane i mają przyszyty mały woreczek. Rozmiar duży.

Na zakupy spożywcze mam także 3 taśki bawełniane. Jedną z nich kupiłam w C&A z ekologicznej bawełny. Rozmiar mega duży, pomieści wszystkie ciężkie słoiki itd. Są w jasnych kolorach, ale nie jest to problemem. Jak się coś wyleje czy pobrudzi idą prosto do pralki i z głowy.

A teraz zastanówmy się do czego wkładamy rzeczy kupowane na wagę: owoce, warzywa, sery, mięso... Można mnożyć. Dziś o pakowaniu w taśki więc skupię się na dwóch pierwszych grupach. Przypuśćmy, że chcę kilo mandarynek. Niełatwo je zabrać do ręki, lepiej zapakować. I tu przychodzi mi z pomocą mała torba z Ives Rocher, którą kiedyś dostałam. Jest mega lekka, więc pakuję owoce i ważę. Kartkę z ceną przyklejam do torby. Jeżeli chcę kupić następny produkt to kładę go luzem na wagę, a potem pakuję do torby i przyklejam kolejną kartkę. W niektórych sklepach towar ważony jest dopiero przy kasie. Kładę go luzem na taśmie, a potem umieszczam w moich siatkach.

Wyjątki? No zdarzają się, bo nie da się wszystkiego przewidzieć. Kupowałam raz kapustę kiszoną. Nagle okazało się, że jest w przeciekającym opakowaniu i jedynym szybkim i mądrym rozwiązaniem było włożenie jej do woreczka jednorazowego.

A teraz liczby. Przeciętny Polak zużywa 460 jednorazówek rocznie! Miesięcznie wychodzi to 38 i 1/3, a tygodniowo prawie 9 sztuk. Ja zużywam dziś mniej więcej jeną, dwie sztuki miesięcznie biorąc pod uwagę różne przypadki. Wiem także, że jest to dobra ilość jak na kraje z wysoko rozwiniętym recyklingiem i myśleniem ekologicznym. Wiem jednak, że można to nadal redukować i zamierzam dalej podejmować wyzwania odnośnie pakowania. Ty też się zastanów ile niepotrzebnych reklamówek bierzesz w sklepie.

poniedziałek, 16 lutego 2015

Pakowanie zakupów 2.

Hasło na dziś: sypkie produkty. Kasza, ryż, makaron, orzechy, suszone owoce. Wiem, że często je kupujecie. Pytanie tylko jak są zapakowane. Powiedzmy kasza. Ponieważ jestem z tych co wolą oszczędzić kasze kupuję w dużych opakowaniach. Ich waga waha się od  pół kilo do kilograma. Takie bowiem opakowania można dostać w sklepach. Oszczędnie już jest, ale i opakowanie bardziej ekologiczne. A te dziwne produkty do gotowania w woreczkach? Każda porcja osobno, a to wszystko jeszcze dodatkowo włożone do kartonika. I oczywiście kilka razy droższe. Nie rozumiem tego.

Byłam ostatnio w kilku wielkich marketach i przyglądałam się ofercie sypkich produktów. Zaskoczyły mnie zmiany jakie zaszły w Auchan. Cała jedna alejka została przerobiona na duże, przezroczyste zbiorniki do produktów sypkich na wagę. Poza standardowymi owocami i orzechami są także kasze, ryże, makarony, płatki, a nawet słodycze. Wiem, że wybór nie jest tak duży jak w przypadku tradycyjnie pakowanych produktów. Według mnie jest to jednak krok milowy w kierunku unikania plastiku.

Jeden problem. Każdy kto chce coś kupić musi produkt nasypać do... jednorazówki. Tutaj będzie ciężko o zmiany. Ludzie bowiem przyzwyczaili się do małych torebek rozdawanych w sklepach za darmo. Pakują do nich wszystko co się nawinie, a czasem biorą kilka dodatkowych sztuk do domu. Skądś się przecież bierze liczba 460 w badaniach polskich konsumentów...

I tu odnośnik do amerykańskiej blogerki, która zrewolucjonizowała moje myślenie w tej kategorii. Lauren kupiła małe bawełniane woreczki wielkości mniej więcej zeszytu, które zawsze zabiera na zakupy. Posiadają na górze sznurek, który umożliwia zawiązanie worka po jego napełnieniu. Tak kupuje wszystkie sypkie produkty. Aby zwolnić worek na następne zakupy, w domu przesypuje produkty do słoików. Ponieważ w Nowym Jorku, gdzie mieszka nie brakuje sklepów bez opakowań robi to stale. U nas trzeba się nagimnastykować, a i tak może być problem. Coś się jednak da, dlatego kupię lub uszyję takie worki i zobaczymy co uda mi się do nich zmieścić i o ile zredukuję opakowania.





czwartek, 12 lutego 2015

garderoba 1.

Chciałam napisać zupełnie inny tekst. Jednak przez przypadek skasowałam sobie wszystko, co miałam przygotowane. Tak się tym zdenerwowałam, że postanowiłam napisać coś zupełnie innego. A, że temat bardzo aktualny to go szybciutko wyjaśnię.

Miło wspominam czasy studenckie, kiedy to całą ekipą lub z jedną osobą towarzyszącą wybieraliśmy się "na ciuchy". Sklepów z używanymi ubraniami było pod dostatkiem i przypominały wielkie hale magazynowe, a nie sklepy. Tym bardziej nas to cieszyło, bo wybór był większy i była pewność, że upolujemy coś fajnego. Potem człowiek zaczął zarabiać, nie miał z kim iść i czas się nieco skurczył. Centra handlowe skusiły.

Kilka dni temu spotkałam się z koleżanką ze studiów. Załatwiając różne rzeczy wstąpiłyśmy po drodze do jednego z takich sklepów. Jaką radość miałam kupując jeansywyglądające jak nowe z metką znanego sklepu za 17 zł. Chodząc po sieciówkach przymierzyłam kilkanaście par spodni i żadna nie leżała dobrze. Miałam na nie wydać około 100 zł. A tu nagle za ułamek tej ceny mam ubranie, które jest idealne.

Podobną sytuację miałam kilka lat temu kupując kurtkę zimową. W sklepach nie do końca to co chcę za... 250-500 zł. Ja kupiłam idealne ubranie za 46 zł. Służy mi już lata i żal mi się z nią rozstać. Jeszcze jeden sezon i muszę pomyśleć o czymś "nowym".

Nie jesteśmy w stanie zrezygnować z ubrań. Na pustyni nie mieszkamy, choć i tam przydają się pewne rzeczy. Dużo tańszym i lepszym dla środowiska wyborem jest lumpex. Przyznaję, że wracam do tego typu zakupów. Niestety jak człowiek zmienia rozmiar ubrań to musi wymienić większość garderoby niezależnie czy chce czy nie. Ja mam swój bardziej ekologiczny sposób, który nieco przystopuje produkcję i marnowanie nowych ciuchów. Wszystkim polecam kupowanie używanych ubrań i nie rozumiem ciągłych wymówek, że tylko nowe jest dobre.

poniedziałek, 2 lutego 2015

pakowanie zakupów 1.

Kiedy wpisałam w wyszukiwarkę słowo jednorazówki/reklamówki wyskoczyły strony, które oferują je firmom i sklepom. Zero tekstów na temat środowiska i zdrowia. Musiałam głębiej poszukać, żeby znaleźć przynajmniej podstawowe informacje na ten temat. Istnieje kilka rodzajów jednorazówek i wszystkie są do dupy. Co tu dużo mówić. Po prostu tak jest i każde zabranie takowej ze sklepu jest według mnie głupotą. Konsumenci są już na tyle świadomi, że nie powinni biernie godzić się na niszczenie środowiska. A mimo to co roku w Europie wyrzuca się osiem milionów takich toreb. Na jednego mieszkańca przypada aż 460 toreb rocznie. Kiedy weźmiemy pod uwagę, że są ludzie unikający ich ta liczba rośnie. Natomiast Duńczyk czy Fin zużywa jedynie cztery takie torby rocznie!

Unia Europejska apelowała do Polski, Portugalii, Słowacji i jeszcze kilku krajów o zmniejszenie zużycia. Mimo to nic się nie zmieniło. Trzeba wprowadzenia zakazu lub opłat, aby polaczki zabrały się za myślenie w sprawie ekologii. Porozumienie już jest. Teraz czekamy kiedy zostanie ono zatwierdzone. Według niego do roku 2019 mamy zmniejszyć zużycie o 80%. Według wstępnych ustaleń mamy zużywać "jedynie" dziewięćdziesiąt toreb rocznie na mieszkańca, a w 2025 roku czterdzieści. Natomiast wszelakie worki w które pakuje się mięso, wędliny, sery na wagę pozostaną. A ja w następnym wpisie podam jak można inaczej podejść do tego tematu.

Wracając do foliówek. Są kraje, które same zajęły się tematem. Bryluje Irlandia, która wprowadziła podatek. W ciągu pięciu miesięcy zużycie toreb zmniejszyło się o... 95%!!!!!!!!!!!!





A teraz moja historia. Jadąc wczoraj do ogromnego centrum handlowego myślałam o mojej przeszłości, teraźniejszości i przyszłości związanej z reklamówkami. W liceum kiedy niektóre osoby w klasie przychodziły ze strojem na WF zapakowanymi w markową torbę z orseya czy h&m czułam zazdrość. Nie chodziło tak naprawdę o torbę. Czułam się gorsze, że nie stać mnie na kupowanie ładnych rzeczy w drogich sklepach. Była to dla nie zupełna abstrakcja.

Kiedy byłam mała moja mama sama dużo szyła (nic nie było w sklepach czytaj PRL), a potem kupowało się w lumpexach za grosze lub na targu. Sklepy były dla bogatych, rozpuszczonych dzieciaków do których ja nie należałam.

Na początku studiów też nie było różowo, ale stypendia i dorywcze prace zrobiły swoje. Od czasu do czasu mogłam kupić ciuch w wielkim molochu z "milionem" najróżniejszych sklepów. Potem stało się to prawie normą i coraz częściej chodzę do centrów handlowych niż do innych sklepów.

Odtworzę mój wczorajszy wypad do takowego przybytku. Chciałam kupić buty, poszukać spodni na mega przecenach i znaleźć jeszcze kilka rzeczy. Zabrałam ze sobą dużą torbę materiałową wielkości papieru A3, która poskładana mieści się w torebce. W jedną stronę pojechałam autobusem, dlatego musiałam się ubrać w grubą kurtkę. Początkowo to ona wylądowała w torbie, a ja chodząc po sklepach miałam wolne ręce.

Po odwiedzeniu wszystkich interesujących mnie butików z ciuchami i butami postanowiłam coś kupić. Wybrałam rzeczy i przy kasie Panie od razu zaczęły wyciągać torby na co ja szybko reagując grzecznie podziękowałam i powiedziałam, że włożę do mojej. W każdym sklepie sytuacja się powtarzała. Bez pytania rzeczy są pakowane do różnej wielkości toreb, które mogą kilka razy posłużyć, ale potem je niestety wywalamy. Według statystyk mało trwałe torby służą jedynie 4 minuty.

Następnym przystankiem była apteka, gdzie również bez pytania pakuje się wszystko do małych reklamówek. Zastanawia mnie czemu maleńkie opakowanie tabletek czy inny specyfik nie może trafić do kobiecej torebki czy do innej siatki z zakupami. Podziękowałam i wrzuciłam do mojej.

Drogeria. Historia lubi się powtarzać. Reklamówki rządzą:/ Choć jest to jeden z niewielu sklepów, gdzie Pani zapytała czy zapakować. Większość klientów niestety chętnie przyjmie jedną, dwie czy nawet trzy darmowe reklamówki. Ja już od dawna ich nie biorę i dobrze mi z tym. Zresztą coraz mniej kupuję chemii w takich miejscach. W rossmannie najczęściej wybieram jedzenie, które jest eko, wegańskie, np mleka i ma lepsze ceny niż w innych miejscach.

Jedzenie. Zarówno kot/pies jak i ludzie muszą coś jeść. Bierzemy duży wózek w markecie i wrzucamy do niego co popadnie często bez zastanowienia. Ja przy kasie wyciągam swoją taśkę. Niekiedy można tam kupić tanie jednorazówki, choć zdarza się, że bez pytania kilka lub kilkanaście toreb dostajemy za darmo. Jak widzę to co się dzieje w Auchan to moje ciśnienie skacze wysoko do góry. Tony toreb każdego dnia trafiają do śmieci. Ludzie wracają do domu, a większość siatek idzie do kosza. Ja składam swoje w kosteczkę i grzecznie czekają na kolejne zakupy. Jak coś się wyleje, zabrudzi to siups do pralki i po kłopocie.

Podsumowując. Gdybym wzięła plastik, który mi proponowano miałabym pięć zbędnych, zanieczyszczających środowisko reklamówek po jednych zakupach. A wszystko to zmieściło się do jednej mojej torby i to jeszcze razem z kurtką! Torba jest ładna, nie dziurawi się i jej żywot trwa dłużej niż 4 minuty. Na początku tego roku Unia ma przegłosować założenia o których pisałam na początku. Oby ludzie poszli po rozum do głowy i zrobili co należy.

zdjęcie
źródło 1.
źródło 2.

piątek, 23 stycznia 2015

proste rady

Mam podział na suche i mokre. Jak wiadomo jest to najłatwiejsza segregacja. Co jednak robić z poszczególnymi rzeczami? Poniżej o denerwujących mnie rzeczach w cudzych domach. Kilka prostych porad dzięki którym rzeczy wyrzucone jako suche będą przetworzone i nie trafią na wysypisko lub ułatwią segregację. A mokre zaoszczędzą dokładania do nich niepotrzebnie suchych.

1. Odkręcaj słoiki i opróżniaj ich zawartość. Nie zostawiaj połowy spleśniałego dżemu, bo ktoś o nim zapomniał na pół roku.

2. Podobnie pojemniki po jogurtach/serkach. Opróżnij zawartość i wyrzuć do suchego.

3. Słoiki w domu mogą posłużyć też do przechowywania sypkich produktów jak na przykład kasze. Po co kupować nowe i do tego plastikowe pudełka, kiedy można wykorzystać szkło posiadane w domu. ZA DARMO!

4. Odkręć i zgnieć butelkę. Zajmuje o wiele mniej miejsca nie tylko w twoim koszu.

5. Spleśniał chleb? Wyjmij go z worka przed wyrzuceniem. Widziałam jak ludzie upychali go w kilka warstw i dopiero wyrzucali.

6. Podobnie z kocimi odpadami. Opróżniaj kuwetę regularnie, a nie upychaj do kilku worków, żeby ukryć zapach.

7. Po co ci woda w małych butelkach. Kup zgrzewkę 1,5 lub 5 litrowych jak koniecznie musisz i dobry bidon. Zaoszczędzisz ty i przyroda.

8. Kartki zadrukowane jednostronnie przydadzą się do notatek. Nie trzeba ich od razy wyrzucać. Do mokrego.

9. Podczas wyciągania worka z kosza zrobiła się dziura? Zamiast szukać następnego idź z całym koszem.

10. A może kiedyś całkowicie przestaniesz używać worków?

środa, 21 stycznia 2015

jak zacząć

To się wydaje takie proste. Ale czy wiesz, że tłusty papier niestety musi powędrować na wysypisko? Nie zostanie przerobiony i wrzucanie go do suchych śmieci jest bezcelowe. A blistry po lekach? Oddajemy do apteki, gdyż resztki leków, szczególnie antybiotyków i innych silnych substancji mogą się przedostać do środowiska poprzez niewłaściwe ich składowanie. Przykładów mogę podać wiele, ale nie o to chodzi.

Dla laików w tej dziedzinie magazyn Cztery Kąty oraz IKEA stworzyli e-book. Ponieważ jest darmowy możemy z czystym sumeniem pobrać go na stronie: czterykaty.pl

środa, 14 stycznia 2015

Pusty Kosz

Naczytałam się. O ekologii. O marnowaniu jedzenia. O nieprzemyślanych zakupach. O nieprzeciętnej konsumpcji. I jeszcze o wielu rzeczach, ale w ferworze twórczym nie jest to istotne.

Jest przecież mnóstwo blogów o recyklingu, zamianie lub po prostu rezygnacji z wielu przedmiotów na rzecz nieprodukowania odpadów. Ja od dłuższego czasu staram się wdrażać w życie to co wydaje mi się słuszne, a mimo wszystko wciąż dochodzę do wniosku, że ilość śmieci w moim koszu jest zatrważająco duża.

Sytuacja zapalna do stworzenia tego bloga miała miejsce wczoraj w godzinach wieczornych, kiedy to po raz kolejny poszłam wyrzucić śmieci. Mój kosz (a raczej kosze) dzielą się na dwie grupy. Odpady suche czyli papier, plastik, szkło, metal, itd. oraz odpady mokre czyli rzeczy kompostowe jak i to co nie da się ponownie przerobić. Niby prosty podział, a jednak po raz setny enty na kontenerze z mokrym była przyklejona czerwona kartka: "źle posegregowane; następnym razem postaraj się lepiej". I mimo próśb i gróźb zwiększenia opłat za wywóz takich śmieci, ludzie mają to w głębokim poważaniu.

Spotkałam się także z sytuacją, gdzie służby odpowiedzialne za nasze śmieci robią zdjęcia, przyklejają je na tablicach ogłoszeń w klatkach budynków i proszą o: "postaranie się lepiej". Czy coś się zmienia? NIC, a ja nie będę siedziała z założonymi rękami. Podzielę się swoimi dotychczasowymi doświadczeniami oraz nowymi pomysłami. Poszukam także kolejnych rozwiązań, o których ja i może także ty, nigdy nie słyszeliśmy. Liczę, że mój kosz będzie dużo lżejszy i pomogę tobie.