środa, 30 grudnia 2015

pakowanie zakupów

Znalazłam i muszę się z Wami podzielić tą nowiną. Ale po kolei. Jadąc do większego sklepu nie zawsze mamy stoisko z mięsem i wędlinami, gdzie nie ma opakowań. W dyskontach to już duży problem, bo wszystko leży w pudełkach, a sklep jest w 100% samoobsługowy. Jednak bardzo często w okolicach swojego domu znajdziesz mały sklep mięsny. A jak nie ma go bezpośrednio to wracając z pracy czy chociażby ze spaceru możemy znaleźć taką trasę, aby ów sklep się na niej pojawił. I nie jest to takie trudne jakby się mogło wydawać. Poniżej kilka propozycji:

1. Jeździsz wszędzie samochodem? Wciąż tą samą trasą? Nawet nie wiesz jakie nowe sklepy, restauracje czy miejsca otworzyły się tuż za rogiem. W wolnej chwili przespaceruj się po okolicy. Spędzisz miłą chwilę, dotlenisz się i rozejrzysz dookoła.

2. Ciężko ze spacerami? Wykorzystaj samochód. Po prostu zmień dotychczasową trasę lub poszukaj wokół miejsca pracy.

3. Popytaj osób w twoim otoczeniu. Niektóre wskazówki mogą być bezcenne. Ja ostatnio dowiedziałam się o budce z niepryskanymi warzywami od starego rolnika. Nie mają certyfikatów, ale na pewno ilość chemii jest w nich dużo mniejsza niż w marketowym jedzeniu.

4. Wujek google prawdę Ci powie. Wystarczy kilka minut. Wpisujesz miasto i ulicę po czym dodajesz pożądane miejsce, np. sklep mięsny czy sklep spożywczy.



Masz już pożądany obiekt. Aby zrobić zakupy idź ze swoimi słoikami lub innymi pojemnikami. Poproś o zapakowanie mięsa do nich zamiast do foliówek. Może na początku będą pytania i zdziwienie. Po pewnym czasie ludzie się przyzwyczają i nie będzie problemu.

Kilka lat temu zakupiłam zestaw plastikowych pojemników w IKEA. Było ich kilkanaście w różnych rozmiarach. Sprzedawane jako komplet służą mi do dziś. Duży około litrowy pojemnik jest na mięso oraz mniejszy około 0,4 l na wędlinę. Nie są idealne, ale będą ze mną do ich "zniszczenia". Później chciałabym się przerzucić na szkło. A ponieważ słoików  mam kilka na pewno nie będę miała z tym problemu.


poniedziałek, 14 grudnia 2015

pakowanie zakupów woreczki

Wszystko co "inne" drażni ludzi. Często też dziwi i złości. Generalnie wywołuje negatywne emocje. Wynika to z naszej niechęci do zmian. Wychodzenie ze strefy komfortu nie jest niczym naturalnym i powszechnie stosowanym. Ja jednak mam rok wychodzenia z utartych schematów, więc podejmuję różne niecodzienne wybory. Pieczywo jest jedną z rzeczy, która nie wymaga foliówki i sprawia mało zachodu przy pakowaniu i płaceniu.

Mam dwa rodzaje worków. Część jest typowo bawełnianych. Trzy z nich kupiłam w H&M. Pomimo, że są przeznaczone na bieliznę i ubrania to nadają się tak naprawdę do wszystkiego. Resztę uszyłam ze starej poszewki na kołdrę i zbędnych sznurków i sznurówek jakie miałam w domu. Druga część moich opakowań jest zrobiona z firanki. Dzięki temu widać co w nich jest bez otwierania. Jedna z czytelniczek zaproponowała także zrobienie worka na drutach. Bardzo ciekawy pomysł o którym nie pomyślałam. Z braku umiejętności można poprosić kogoś z rodziny z takim talentem lub popytać krawcowe. One czasem posługują się szydełkiem i drutami lub polecą nam odpowiednią osobę. Uszyją także worki w różnych wielkościach!

A poniżej wersja, którą można kupić w TYM sklepie.


środa, 9 grudnia 2015

Nagie z Natury

Jednym z wielu tematów moich zainteresowań są opakowania artykułów spożywczych. Przecież kupienie ryżu, makaronu czy fasoli nie wymaga torebki lub foliówki. Czyżby? Dopiero w 2014 roku część sklepów w Polsce wpadła na pomysł stref do samodzielnego nakładania sypkich towarów. Problem polega jednak na tym, że należy użyć... jednorazówki. Jeżeli przychodzi się ze swoim pojemnikiem jest już problem. Najczęściej nie kupimy tego co chcemy. (Nie, nie wymądrzam się. Wiem z doświadczenia.)

Biorąc przykład z Niemców czy Anglików pewna para postanowiła otworzyć sklep bez opakowań. Nagie z Natury, bo tak się nazywa, ma się dobrze. Klient może przyjść ze słoikiem czy innym opakowaniem i bez problemu zostanie obsłużony. Szkoda tylko, że część klientów nie ma nic ze sobą i biorą oni papierowe torebki do zapakowania zakupów. Według mnie mija się to z pierwotnym założeniem. Mam jednak nadzieję, że z czasem przewaga świadomych ludzi, przychodzących ze swoim opakowaniem będzie normą, a nie wyjątkiem.

Problem jest również cena. Pomijając fakt warszawskich cen w większości produkty te nie są tanie. Ja sama mając swoją wypłatę nie mogłabym kupować jedynie tam. Wiem, że eko. Wiem, że zdrowo i bez opakowań, ale po prostu mnie nie stać. Uważam, że każde zdrowe jedzenie, które jest też moim lekarstwem jak mawiali starożytni, powinno być tańsze od junk foodu. Skoro w Stanach są dotacje na mięso i kukurydzę to czemu nie przeniesie się tego na eko produkty i Zero Waste sklepy?! Znam odpowiedź i nie zgadzam się z nią.

Bea wielokrotnie powtarzała, że robi zakupy w tych samych sklepach od kilku lat. I mimo to, co jakiś czas słyszy, że nie zostanie obsłużona. Woła wtedy kierownika, który odmawia, a Ona prosi go do momentu, kiedy się zgodzi. Jest to męczące, ale przynosi zamierzony rezultat. Ja również się staram. Mimo mojej wielkiej cierpliwości, o której wszyscy mówią z podziwem, coraz szybciej się denerwuję.

Przykład. Dyskont spożywczy z darmowymi jednorazówkami. Podchodzę do kasy i wypakowuję owoce i warzywa z koszyka. Zważone. Wystarczy skasować, ja zapłacę, zapakuję do mojego plecaka i w drogę. NIE. Pani postanowiła mi to zapakować pomimo moich kilkukrotnych zapewnień, że nie potrzebuję jednorazówki. Aby zmieścić wszystko do plecaka i nie zgnieść na przykład bananów i tak musiałam każdą rzecz wypakować i włożyć do plecaka po jednej sztuce. Foliówkę przekazałam Pani do zapakowania komuś innemu zakupów. Jej mina wskazywała, że mam iść do... psychiatry.

Co zrobi taka osoba kiedy Unia wyda zakaz używania jednorazówek za kilka lat? Mam nadzieję, że się obudzi ze snu o dobrym plastiku.

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Motywacja do działania - pakowanie chleba

Od jakiegoś czasu staram się kupować pieczywo, które nie ma żadnego opakowania i nie jest w jednorazówce. Noszę natomiast swoje małe materiałowe worki i duże torby. Wcześniej robiłam eksperyment z kupowaniem na przykład fasoli i mięsa. Bywało różnie. Co do pieczywa miałam wątpliwości. Zbyt długo nawet zwlekałam ze zmianą na Zero Waste. A tu takie zaskoczenie!

Od kilku tygodni nie wzięłam żadnej jednorazówki, a każde moje zakupy były przyjemne. Nikt nie pytał po co to wszystko. Nikt nie robił problemów, co było największym zaskoczeniem. Żadnego marudzenia pod tytułem "NIE, BO NIE". Ludzie to zaakceptowali i nie mam już odwrotu.
Ja też bałam się to zrobić. Po niemiłych doświadczeniach skrzydła nieco opadły i nie miałam ochoty słyszeć kolejny raz krytycznych uwag. Natomiast po upadkach mamy wzloty. Jeżeli wahasz się czy iść po chleb z własnym workiem to po prostu to zrób. Zaskoczy cię to w przyjemny sposób.

środa, 2 grudnia 2015

Producenci opakowań

Branże opakowań można zmniejszyć co najmniej o 90%. Zero Waste jest możliwe. Wystarczy nieco szkła, trochę metalu, bawełny i odrobinę plastiku na rzeczy długoterminowe typu meble czy samochód. Tyle z mojej strony. I ze strony Zero Waste Home czy Trash Is For Tossers. Ludzie to udowodnili, więc nie ma już wymówek. A teraz kilka absurdów w temacie:

1. Pasta do zębów. Pakowana w plastik i papier. Kiedyś jeszcze wszystko było zamknięte w folię. Absurd nad absurdami.
2. Roszponka/rukola/szpinak/każda drobna sałata. Włożona do pudełka z plastiku i zawinięta w folię. Rozumiem założenie, ale wykonanie to jednak nic dobrego.
3. Chusteczki. Często występuje tu problem, bo chcę kupić jedną paczkę i nie mogę. Muszę zabrać 10-cio pak, co wcale mi się nie uśmiecha. Już pomijam ekologiczność samych chusteczek, ale skoro od czasu do czasu je biorę to po co mi aż tyle. No i tyle folii.
4. Kawa. Szczelna folia chroni aromat kawy. Nie można się z tym nie zgodzić. Tylko po co jeszcze papier. Tak wiem. Dla reklamy. Zupełnie nie potrzebnie. A najlepiej iść do sklepu z kawą na wagę. Większy wybór, lepsza jakość i brak durnych opakowań.
5. Herbata. Pojedyncze torebki to absurd. Są wybielane chlorem, co nie tylko zmienia smak, ale również podtruwa nas powoli. Potem papier, a na koniec plastik. Więcej się nie dało?
6. Ubrania. Kupowaliście je kiedyś w dyskoncie? Aldi, Biedronka czy Lind od czasu do czasu sprzedają ubrania codzienne lub sportowe. Problem jednak polega na tym, że w środku włożona jest tektura do zachowania kształtu opakowania, na wierzchu kolejny papier ze zdjęciem, rozmiarem, opisem, a na koniec jeszcze wielka foliówka. I można by pomyśleć, że w sieciówkach jest lepiej. Nic bardziej mylnego...
7. Zabawki. Ilość folii i papieru nie pozostawia żadnych złudzeń. Ma być mega zapakowane i kolorowe, żeby dzieci chciały jak najwięcej, a producenci zarobili jak najwięcej.
8. Buty. Rozumiem jedno pudełko. Ale w środku jest jakaś lawina papieru.
9. Małe porcje. Kolejny absurd. Ryż, kasze, ciastka, cukierki, napoje. Wszystko co można zapakować w małe porcje wiąże się z wieloma plastikami i mnóstwem papieru. Tylko po co?
10. Elektronika. Mistrzyni marnowania ropy. Nic dodać nic ująć.

Producenci robią tak jak im wygodnie lub tak jak domaga się klient. Skoro odsetek ludzi walczących z plastikiem jest mały firmy nie zmieniają swoich utartych schematów. Zatem ja jako jednostka, mimo niechęci muszę kupić roszponkę w folii czy komputer w pudełku wyładowanym plastikiem. O ile ryżu kupuję co najmniej kilo czy herbaty piję mało i nie jest ona w pojedynczej torebce, to jednak ciężko jest u nas zdobyć rzeczy, które nie są zapakowane. Ale to już temat na inny wpis. O czym przeczytacie w najbliższych dniach.