czwartek, 16 lipca 2015

pieczywo

Uwielbiam tego bloga. Pokazuje, że wszystko co wydaje się niemożliwe tak naprawdę jest w zasięgu ręki. Po przejściach z pakowaniem mięsa miałam po raz pierwszy wrażenie, że nadszedł czas na chleb. Generalnie nie wyobrażałam sobie wrzucenia bułek razem z innymi produktami do moich wielorazowych siatek. Nie da się ich umyć przed zjedzeniem! Zobaczyłam jednak poniższe zdjęcie i postanowiłam zgłębić temat.



Już dawno chciałam zamówić różnej wielkości materiałowe worki. Ciągle jednak łudziłam się, że jeszcze nie są mi potrzebne. Kupiłam mały zestaw na przecenie w H&M, ale ciągle brakowało mi czegoś prześwitującego jak powyżej. Sprzątając w szafie odkryłam, że mam kilka worków uszytych ze starych firanek (do prania bielizny/delikatnych rzeczy) oraz worki na prezenty (oczywiście materiałowe!) w kilku różnych wielkościach. I tak oto bez problemu mogę kupić pieczywo nie używając jednorazówek.

A tak swoją drogą to przy ostatnim przeglądzie rzeczy pościelowych stwierdziłam, że mam nieużywane od lat prześcieradło, które mogę pociąć na różnej wielkości kwadraty/prostokąty i własnoręcznie uszyć takie worki. Dla chcącego nic trudnego. Ogarnęłam mojego lenia i przymierzam się do kolejnej zmiany :)

Zdjęcie

Hejt

Jakiś czas temu pod wpływem świetnej blogerki i kilku innych czynników postanowiłam chodzić do sklepów ze swoimi pojemnikami. Ponieważ muszę czasem do domu kupić mięso nadarzyła się świetna okazja do wypróbowania pomysłu. Przez trzy ostatnie miesiące kupiłam kilka razy fileta oraz fasolę i ryż. Konkluzja jest tylko jedna: hejt. Reakcje były różne, ale żadna niestety nie mieściła się w kategorii: pozytywne.
1. Ekspedientki patrzyły na mnie jak na nienormalną, co szybko przelatywało mojej uwadze.
2. Potem była drwina, że dziwny pomysł.
3. Na końcu oburzone reakcje.

PROBLEM:
Tak, pojawiły się problemy. O ile osoby nakładające i warzące moje zakupy obsłużyły mnie bez większych utrudnień to już panie przy kasie w wielkich marketach robiły problemy. Okazało się bowiem, że nie bardzo mogę wnieść swój pojemnik do sklepu i po prostu go wyjąć z torby. Takie same lub podobne są w sklepie i mam za nie zapłacić. Jedna z ekspedientek nawet podniosła na mnie głos oburzona zdarzeniem.

ROZWIĄZANIE:
Wymyśliłam zatem, że do sklepu będę chodziła ze słoikami na przykład po ogórkach. Te o pojemności 0,9 l nadają się idealnie na mięso. Mniejsze po dżemach mogą być na sypkie produkty. Nie można ich kupić więc nikt nie zarzuci mi, że coś wynoszę i nie chcę za to zapłacić.

CO DALEJ?
Zdarzyło mi się kilka razy spontanicznie pojechać do sklepu i nie miałam ze sobą pojemnika. Byłam także w sklepach, gdzie są jedynie gotowe, pakowane produkty i nie mogę kupić inaczej. Ponieważ wiedziałam, że nie dam rady być w innym sklepie ostatecznie kilka razy kupiłam potrzebne rzeczy. Postaram się jak najczęściej zabierać swoje słoje, bo wiem, że jest to wykonalne. Muszę jedynie bardziej przyłożyć się do PLANOWANIA listy zakupów w każdym tygodniu.

OBSERWACJA:
Dokładnie w tym samym czasie zauważyłam, że kilka dużych sieci sklepów robiło przebudowę swoich powierzchni. W centralnej części marketów powstały stresy, gdzie można samemu nasypać sobie kaszy, ryżu, ciastek czy fasoli. Jestem pod wrażeniem i mam nadzieję, że wszyscy pójdą za ich przykładem i będziemy mogli większość produktów kupić w ten sposób!