czwartek, 12 lutego 2015

garderoba 1.

Chciałam napisać zupełnie inny tekst. Jednak przez przypadek skasowałam sobie wszystko, co miałam przygotowane. Tak się tym zdenerwowałam, że postanowiłam napisać coś zupełnie innego. A, że temat bardzo aktualny to go szybciutko wyjaśnię.

Miło wspominam czasy studenckie, kiedy to całą ekipą lub z jedną osobą towarzyszącą wybieraliśmy się "na ciuchy". Sklepów z używanymi ubraniami było pod dostatkiem i przypominały wielkie hale magazynowe, a nie sklepy. Tym bardziej nas to cieszyło, bo wybór był większy i była pewność, że upolujemy coś fajnego. Potem człowiek zaczął zarabiać, nie miał z kim iść i czas się nieco skurczył. Centra handlowe skusiły.

Kilka dni temu spotkałam się z koleżanką ze studiów. Załatwiając różne rzeczy wstąpiłyśmy po drodze do jednego z takich sklepów. Jaką radość miałam kupując jeansywyglądające jak nowe z metką znanego sklepu za 17 zł. Chodząc po sieciówkach przymierzyłam kilkanaście par spodni i żadna nie leżała dobrze. Miałam na nie wydać około 100 zł. A tu nagle za ułamek tej ceny mam ubranie, które jest idealne.

Podobną sytuację miałam kilka lat temu kupując kurtkę zimową. W sklepach nie do końca to co chcę za... 250-500 zł. Ja kupiłam idealne ubranie za 46 zł. Służy mi już lata i żal mi się z nią rozstać. Jeszcze jeden sezon i muszę pomyśleć o czymś "nowym".

Nie jesteśmy w stanie zrezygnować z ubrań. Na pustyni nie mieszkamy, choć i tam przydają się pewne rzeczy. Dużo tańszym i lepszym dla środowiska wyborem jest lumpex. Przyznaję, że wracam do tego typu zakupów. Niestety jak człowiek zmienia rozmiar ubrań to musi wymienić większość garderoby niezależnie czy chce czy nie. Ja mam swój bardziej ekologiczny sposób, który nieco przystopuje produkcję i marnowanie nowych ciuchów. Wszystkim polecam kupowanie używanych ubrań i nie rozumiem ciągłych wymówek, że tylko nowe jest dobre.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz